Nie byłabym sobą, gdybym czegoś nie zmieniła.
Poprzednią tabliczkę zrobiłam jako trening na zwykłej tekturowym kawałku. Wyszło całkiem ładnie - ale to nie było jeszcze to.
Mojemu małżonkowi spodobał się pomysł i przytargał mi ze strychu zachomikowaną deskę - no i do dzieła.
Plan działania i do pracy .... wczoraj zaczęłam, a dzisiaj po całym dniu w szkole - choć zmęczona musiałam to skończyć, no i zawiesić ..... jeszcze przed przyjazdem męża - chciałam mu zrobić niespodziankę.
Muszę jeszcze popracować nad zawieszeniem, aby deska wisiała nieco wyżej niż teraz.
Oto moje standardowe różyczki :) w kolejnym wydaniu :)
pozdr Kela
Cudna zawieszka,az by sie chcialo ja miec :)
OdpowiedzUsuńJesteś osobą o miły usposobieniu a twój mąż w lekkim osłupieniu.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ADA
Dzięki za odwiedziny - pozdrawiam Ela
OdpowiedzUsuń